Tekst odradzam osobom wrażliwym.
Jeśli zdarzyło Ci się, Drogi Czytelniku, mieszkać w bezpośrednim sąsiedztwie rodziny patologicznej, to słowami, które dochodzą Twych uszu zza ściany są najczęściej wyrażenia, cytuję (i przepraszam): „ty kurwo pierdolona” oraz „ty chuju niemyty”. Po tej grze wstępnej, następuje zazwyczaj faza druga, czyli pogodzenie i przystąpienie do dzieła, którego to dzieła nie da się niczym zagłuszyć, szczególnie w bloku, gdzie ścianki działowe są cienkie, a rury niczym kokoszki dobrze niosą. Niekiedy także członkowie rodziny patologicznej podniesionym głosem wygłaszają temu podobne opinie w miejscach publicznych, czym obrażają wszystkich naszych Rodziców, i tylko świadomość niskiego stanu owych oratorów pozwala uszom nie zwiędnąć niczym kwiat na przymrozku.
PRL sprawił, że rodziny patologiczne na stałe wpisały się w krajobraz życia publicznego, a żeby oszczędzić przykładów, których znamy zbyt wiele, wspomnę tylko o ostatnim, to znaczy o nazwaniu przez pewną panią, którą nazwę tu roboczo Haliną, papieża Franciszka określeniem niecenzuralnym, w miejscu publicznym. Tym sposobem miejsce publiczne stało się niejako domem publicznym i dało jak najgorsze świadectwo o owej Halinie. Jednocześnie jednak skłoniło mnie, o zgrozo, do podsumowania pewnych przemyśleń, które nie są zapewne moim odkryciem, lecz o których powinniśmy jednak czasem rozmawiać. Otóż każdy kto po szkolnej lekturze Tristana i Izoldy postanowił nieco poszerzyć swoje horyzonty w najbardziej życiowej i życiodajnej dziedzinie życia, ten zapewne miał w ręku takie publikacje, jak Pamiętniki Fanny Hill, Justyna albo nieszczęścia cnoty czy choćby – przepraszam za wyrażenie – Cipa Ireny autorstwa francuskiego komunisty Aragona. Książek tego typu przeczytałem kiedyś co najmniej tuzin i prawie wszystkie uważam za kompletnie nonsensowne, uwłaczające i dające jak najgorsze świadectwo naszej zachodniej cywilizacji, a raczej jej cieniowi, który niestety nie opuszcza jej ani chwilę. Tym cieniem jest mianowicie pogarda dla ciała i cielesności, wywodząca się w prostej linii od manicheizmu i gnozy. Najkrócej rzecz ujmując ideologie te uznają całe stworzenie, a zwłaszcza ludzkie ciało za nieudany twór demiurga, ulepiony w drodze kradzieży boskiej materii, a w związku z tym pogardzają nim i dążą do jego zniszczenia, aby wyzwolić uwięzioną w materii cząstkę ducha i rozdzielić światło od ciemności raz na zawsze. Wiele dróg prowadzących do tego celu było szalonych, okropnych, zbrodniczych lub obrzydliwych, by wspomnieć tylko o starożytnych połykaczach spermy. Nie wiem, czy Mani i inni prorocy gnozy wywodzili się z rodzin patologicznych, ale ich pogarda dla dzieła stworzenia wyraźnie na to wskazuje.
Aby ujrzeć sprawy w jaskrawym kontraście wspomnę tylko o tym, o czym wszyscy doskonale wiemy, że mianowicie każda normalna kultura ludzka ma do seksualności stosunek mniej lub bardziej afirmatywny. Myślę, że pani Halina mogłaby co nieco skorzystać na lekturze Pieśni nad pieśniami, Kamasutry, Anangarangi, Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy, Sekretów Nefrytowej Sypialni czy nawet – jeśli bardzo chce – obrazobórczego dziełka pt. Życie i nauki szalonego tybetańskiego jogina Lamy Drukpy Kunleya, które w zasadzie obraża wszystkie świętości, ale z jakimże polotem i miłością dla zasad buddyzmu i własnej, tybetańskiej kultury! Nie trzeba zresztą szukać tak daleko, bowiem i Kochanowski, i Morsztyn, i Potocki, i Jan z Kijan, Jan Dzwonowski, Jan z Wychylówki, czy Adam Władysławiusz (by wspomnieć tylko najbardziej znanych) dostarczają obfitego i fachowego słownictwa, które z patologicznym przeklinaniem oczywiście nie ma nic wspólnego. Aby jednak sięgnąć do tych bogatych zasobów kultury światowej i polskiej, trzeba najpierw pokochać własne życie i kulturę własnego narodu, z czym, jak widzę, pani Halina ma niejakie kłopoty.
Ktoś mi mówił jakoby prawdę, że niektóre kobiety podczas przypływu wykrzykują różne przekleństwa, które nakręcają je coraz bardziej i bardziej. Ponieważ nigdy takiej niewiasty nie spotkałem, pozostawiam rzecz do rozstrzygnięcia specjalistom. A do Haliny mam jedną uwagę: nie nazywaj Halina nikogo w ten sposób, który zarezerwowany jest tylko dla degeneratów lub totalitarnych zbrodniarzy. Stój, Halina!
Jakub Brodacki