W tej części analizuję sposób dochodzenia do decyzji. Definiuję pojęcie wolnej debaty, rekonstruuję porządek obrad wszystkich dni zjazdu, ujawniam zjawisko „konkluzji sejmowej”, opisuję przebieg i znaczenie głosowań wstępnych w procesie decyzyjnym.
Porządek obrad i wolna debata. Porządek obrad jest świętością proceduralnej „demokracji” III RP. W czasach staropolskich porządek obrad sensu stricto nie istniał, choć obrady toczyły się według pewnego ramowego porządku wypracowanego przez tradycję. Pominę tu relacje między posłami a królem i senatem, gdyż to do tematu nie należy. Omawiam wyłącznie rytuał parlamentarny w izbie poselskiej, gdzie toczono wolną debatę.
Wolny charakter tej debaty polegał na tym, że obradowano na ogół jawnie i w zasadzie nie było zwyczaju narzucania sztywnego porządku obrad, miał on charakter ruchomy. Niekiedy uchwalano, że poszczególne dni sejmowania będą poświęcone poszczególnym sprawom (np soboty – sprawom prywatnym). Częściej jednak rozpoczynano debatę od zgłaszania różnorakich spraw do załatwienia1 i jednocześnie toczono nad tymi sprawami wstępną, sondażową dyskusję (w efekcie toczono kilka debat jednocześnie, co jednak nikomu nie przeszkadzało). Do uświęconego zwyczaju należało aby w sprawach ogólnopaństwowych nie zgłaszać na tym etapie wstępnych projektów ustaw, gdyż mogłoby to obrazić pozostałych posłów2. Tak bowiem rozumiano hasło „nic o nas bez nas”: w założeniu ustawy miały się narodzić w ogniu wolnej i nieskrępowanej dyskusji, bez narzucania przez mniejszość jakichkolwiek gotowych rozwiązań na samym początku. Dopiero po wstępnej debacie sprawę oddawano do wstępnej redakcji marszałkowi poselskiemu lub wybranym do tego celu deputatom3 (choć nie zawsze chętnie, bo z zasady debatowano in gremio, czyli plenarnie). Wstępny projekt ustawy poddawano znów pod dyskusję, w wyniku której miał powstać projekt poselski, prezentowany następnie królowi i senatorom podczas ostatnich dni Sejmu, czyli tzw. Konkluzji sejmowej. A więc poselski projekt ustawy musiał być poddany rytuałowi „ucierania”, musiał niejako stać się własnością wspólną. Było to ważne zabezpieczenie przed instytucjonalizacją partyjności. Poprzez wolność debaty umacniało się też poczucie wspólnoty w realizowaniu obywatelskiego patriotyzmu.
Oczywiście poszczególne grupy nacisku dysponowały gotowymi tekstami ustaw, które niekiedy „podtykano” sejmującym stanom na konkluzji dosłownie w ostatniej chwili i w wielkim zamieszaniu; nierzadko były to ustawy bardzo ważne. A jednak zwyczaj wolnego debatowania możemy traktować za ważny i traktowany z całą powagą rytuał legitymizujący działania wszystkich uczestników sejmowania przed wyborcami. Wolna debata właściwie angażowała emocje i dawała realne uczestnictwo w podejmowaniu jeśli nie wszystkich, to przynajmniej części decyzji. Wolna debata umożliwiała też wyczerpanie wszelkich możliwych argumentów i tricków parlamentarnych w konkretnych sprawach. Jednym słowem była to droga do tworzenia takiego prawa, które jest akceptowane przez wszystkich i przez to ma rangę sakralną. Zgodzie patronował Duch Święty, Sejm rozpoczynano mszą do Ducha Świętego4. Jak to czytelnie wyraził biskup płocki Stanisław łubieński w 1629 r.: „przy zgodzie wszytkich przy zniesieniu do jedności wszytkiej Rzptej rad pożytecznych, bywa assistentia Ducha Świętego, i czego rozumy ludzkie w priwatnych discursach dokazać nie mogą, zgromadzona wespół wszytka Rzpta potrafi to”5.
Przyjrzyjmy się teraz ruchomemu porządkowi obrad I KZD. 5 września w punkcie „pozdrowienia dla zjazdu” Stanisław Kocjan nieoczekiwanie dopuścił do głosu Mirosława Krupińskiego, który zreferował napiętą sytuację w Olsztyńskich Zakładach Graficznych w Olsztynie. Uchwalono uchwałę w tej sprawie. Oburzony Władysław Frasyniuk złożył protest przeciwko prowadzeniu zjazdu bez przyjęcia porządku obrad (miał na myśli porządek obrad wg rozumienia XX-wiecznego). Kocjan wyjaśnił, że uchwalenie porządku obrad jest przewidziane w tymczasowym porządku obrad w punkcie dziewiątym, ale pojawił się wniosek, aby jak najszybciej wybrać rzecznika prasowego Zjazdu i wobec tego Kocjan przeprowadził w głosowaniu ten wniosek oraz wniosek o uchwalenie porządku obrad6. Do 19:00 trwały jednak ciągle kolejne wystąpienia gości i pozdrowienia dla Zjazdu. Obrady wznowiono po kolacji i większością 502 głosów wybrano rzecznikiem Zjazdu Janusza Onyszkiewicza. Następnie zakazano udziału w zjeździe pracownikom reżimowej telewizji, przyjęto porządek obrad oraz en bloc (zgodnie) wybrano komisję uchwał i wniosków. Stało się tak na wniosek jednego z delegatów, który podkreślił, że „regiony najlepiej wiedzą kogo do tej komisji wytypować”7. Zwraca uwagę fakt, że działano bez pośpiechu, jakby w myśl znanego polskiego powiedzenia, że tylko chamy się śpieszą.
6 września wybrano komisję statutową, rozstrzygnięto wątpliwości odnośnie regulaminu obrad, wysłuchano przedstawiciela austriackich związków zawodowych i uchwalono kilka uchwał.
7 września (3 dnia zjazdu) stało się jasne, że Zjazd może się znacznie przedłużyć i nikt nie umiał przewidzieć daty jego zakończenia. Nie zdołano przeprowadzić ani debaty statutowej ani całej debaty programowej. Syryjczyk zaproponował, aby przerwać debatę programową i zająć się poprawkami do statutu. Poparli go Jerzy Zieleński i Jan Brodzki; przeciwnego zdania byli Jerzy Łysiak i Karol Modzelewski. Brodzki argumentował, że Zjazd prędzej upora się ze zmianami w statucie, niż z opracowaniem programu. Narzekał na to, że przeciwnik manipuluje zjazdem, podrzucając mu sprawy bieżące i uniemożliwiając realizację porządku obrad. Argumenty te trafiły na podatny grunt. Większość delegatów opowiedziała się za debatą statutową8. Nie oznaczało to jednak odstąpienia od wolności debaty, bo wkrótce na chwilę znów przerwano debatę statutową i uchwalono treść telegramu do Papieża, jak się zdaje niemal jednogłośnie9. Powrócono znów do debaty, którą jednak po pewnym czasie przerwano, aby odczytać list od instruktorów Kręgu Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego (KIHAM), ogłoszenie przewodniczących regionalnych grup delegatów oraz oświadczenie Społecznego Komitetu Budowy Pomników Ofiar Grudnia 1970 roku10. Powrócono do ciągnącej się bez końca debaty statutowej. Jerzy Pilecki zgłosił wniosek o rozpoczęcie dyskusji nad kolejnymi problemami, uporządkowanymi według listy pytań, przygotowanej przez komisję statutową. Dyskusja – zdaniem Pileckiego – każdorazowo powinna kończyć się głosowaniem. Wniosek przegłosowano11. I znów: niby odstąpiono od toczącej się spontanicznie wolnej debaty, ale niezupełnie, gdyż prowadzący Lesław Buczkowski zinterpretował wynik głosowania tak, że obowiązuje ono dopiero po przerwie, aby uszanować delegatów, którzy na nowy tryb obradowania nie byli przygotowani. Zniecierpliwiony tym Roman Kloc wnioskował, aby natychmiast przystąpić do głosowań, jednak delegaci postanowili dalej słuchać wystąpień12. Ponownie ten sam delegat zgłosił wniosek o zamknięcie listy zgłoszeń do dyskusji, co delegaci poparli13. Jako krótki przerywnik Lesław Buczkowski odczytał teleks od Jerzego Urbana, informujący, że cenzura wydała zgodę na doraźne zwiększenie nakładu „Tygodnika Solidarność” na czas trwania Zjazdu14. Po kilku następnych wystąpieniach już miano zarządzić przerwę, ale najpierw przegłosowano porządek obrad po przerwie: dyskusja wraz z głosowaniem według punktów proponowanych przez komisję statutową15. Następnie podjęto nieoczekiwanie dyskusję nad dwoma projektami uchwał w sprawie samorządu16. Dyskusję nad projektami toczono również po przerwie, ale wobec niedostarczenia delegatom tekstu projektów w formie pisemnej, mimo wniosków o czytanie projektów i natychmiastowe głosowanie, większością głosów postanowiono sprawą zająć się nazajutrz17. Potem przedstawiono również nagle kilka projektów uchwał, ale zaprotestował Ryszard Bugaj, argumentując, że to nie są sprawy priorytetowe i mogą się nimi zająć statutowe władze związku po wyborach18. Tym razem nie pomogło odwoływanie się do autorytetu regionu Mazowsze, bydgoskiego i łódzkiego, które popierały projekt uchwały w sprawie powołania zespołu ds. środków społecznej komunikacji; prowadzący Benedykt Nowak wymusił kontynuowanie debaty statutowej19. Debatę więc kontynuowano, ale w dalszym ciągu w trybie zupełnie wolnym, nie odnosząc się do pytań zredagowanych przez komisję statutową, na co zwrócił uwagę prowadzący Antoni Fijałkowski20. Delegaci pro forma zastosowali się do tej wskazówki, kontynuując jednak przede wszystkim sprawę organizacji władz naczelnych Związku i praw regionów. Czesław Jezierski uważał, że powinno się po kolei dyskutować nad punktami ankiety przygotowanej przez komisję statutową i od razu głosować. Fijałkowski wyjaśnił, że wypowiedzi dyskutantów mają być uszeregowane według punktów ankiety; nikt nie wnioskował o każdorazowe głosowanie. Wobec tego Jezierski przemawiał w trybie wolnym, podobnie czynili kolejni mówcy, konsekwentnie ignorując ankietowe pytania komisji statutowej21. Do ankiety tej odnosili się jednak kolejni trzej mówcy; następni jednak – Krzysztof Rajpert i Bronisław Lachowicz – powrócili znów do trybu wolnego22. Potem rozpoczęto czytanie pierwszego pytania ankietowego, ale ponieważ prezydium uznało, że komisja statutowa nie jest do tego należycie przygotowana, przegłosowano aby sprawą zająć się po kolacji23. Powołano osobny zespół programowy „Związek a środki masowej komunikacji”. Otwarto spontaniczną dyskusję w sprawie zespołów problemowych komisji programowej24. Janusz Onyszkiewicz zreferował echa Zjazdu w krajowych massmediach. Po przerwie zgłoszono wniosek, aby obrady zjazdu toczyły się w godzinach 9-13 i 15-19 i ich przedłużenie wymagało za każdym razem zgody delegatów. Wniosek ten odrzucono25. Andrzej Cierniewski poprosił o przegłosowanie wniosku Krajowej Komisji Wyborczej o ważności wyborów delegatów na Zjazd. Mimo protestów (bo wniosek przedłożono dopiero trzeciego dnia obrad!), delegaci zatwierdzili wybory jako ważne26. Jerzy Milewski zaprezentował proponowany tryb pracy komisji programowej27. Następnie odbyły się głosowania wstępne w sprawie zmian w statucie (patrz rozdział głosowania wstępne). Gdy podczas dyskusji nad jednym z pytań jeden z delegatów postawił wniosek o przejście do głosowania, prowadzący Stanisław Kocjan powiedział: „bardzo mi pan pomógł, dziękuję. Ja jako prowadzący nie mogę tego wniosku przedłożyć”28. Jak zatem widzimy porządek obrad nie był narzucany i trzymano się ciągle zasady wolnej debaty. Po zakończeniu głosowań wstępnych minutę przed 22:00 zgłoszony został wniosek o zakończenia obrad ze względu na znużenie delegatów. Większością głosów zdecydowano obrady zakończyć.
8 września nastąpiła pierwsza faza buntu delegatów przeciwko prezydium. W wyniku tego buntu Tadeusz Syryjczyk postanowił zmienić porządek obrad i zająć się sprawami uchwał, które „wszyscy już uznali za ważne”29. Był to projekt uchwały zgłoszony przez delegatów Dolnego Śląska w sprawie nadrzędnych i doraźnych celów Związku oraz projekt uchwały w sprawie działań prokuratury dotyczących prowokacji bydgoskiej. Kolejne uchwały dotyczyły represji dla członków Związku w radiu i telewizji, prób wyłączenia pracowników cywilnych MON i MSW oraz pracowników mianowanych administracji z możliwości zrzeszania się w Związku oraz projektu powołania funduszu inwalidzkiego. Następnie Karol Modzelewski i Mieczysław Gil upomnieli się o uchwalenie uchwały o samorządzie pracowniczym. Ponownie zmieniono porządek obrad, odczytano projekt i otwarto dyskusję. Zjazd Krajowy podjął uchwałę w tej sprawie30. Otwarto dyskusję w sprawie przygotowania wstępnych tez programowych. Buzek proponował, by zobowiązano komisję programową do przedstawienia przed zakończeniem pierwszej tury wstępnej wersji tez programowych, ale delegaci Dolnego Śląska zamiast tego forsowali swój projekt wspomnianej uchwały w sprawie nadrzędnych i doraźnych celów Związku, co wywoływało liczne kontrowersje, gdyż w uchwale tej sformułowano postulaty, których Solidarność nie była w stanie spełnić (m. in. zagwarantowanie ludności dostaw węgla). Generalnie inicjatywa uchwałodawcza regionu dolnośląskiego nie została dobrze przyjęta przez delegatów, a jej uchwalenie „wymęczono” dosłownie w ostatnich minutach pierwszej tury Zjazdu. Jacek Bukowski stwierdził na przykład, że „dokument tego typu musi być napisany niesłychanie zręcznie (…). W związku z tym apeluję o rozważne napisanie tego dokumentu i nieforsowanie jednej platformy”. Ostatecznie Frasyniuk w imieniu Dolnego Śląska zrzekł się „praw autorskich” do projektowanego tekstu uchwały i przekazał ją do komisji uchwał i wniosków dla dalszego opracowania31. Następnie nieoczekiwanie przewodniczący tejże komisji Tadeusz Matuszyk przedstawił projekty dwóch „posłań” zjazdu: pierwsze było adresowane do „narodów, parlamentów i rządów świata”, a drugie do „ludzi pracy Europy Wschodniej”. Tekst już w trakcie czytania wywołał euforię (szerzej omawiam sprawę w punkcie Debata programowa i komisja programowa).
Po obiedzie prowadzący Antoni Fijałkowski ujawnił, że odbyło się zapowiadane spotkanie prezydium z przewodniczącymi regionalnych grup delegatów. Dokonano reformy nie tyle procedowania, ile doraźnej reformy ruchomego porządku obrad. Przyjęto, że priorytetowe w porządku obrad są sprawy związane ze statutem, tak więc jeśli komisja statutowa będzie miała gotowe opracowania, wówczas Zjazd będzie głosował. Wnioski merytoryczne podzielono również według ważności. Wnioski typu nagłego lub awaryjnego (prowokowane przez zjawiska zewnętrzne), będą kierowane bezpośrednio do komisji wnioskowej. Komisja wnioskowa będzie zgłaszała propozycję uchwały w dotychczasowym trybie, czyli będzie się odbywało pierwsze czytanie. Nie będzie żadnej dyskusji, tylko osoby pragnące wnieść poprawki, będą wnosić je do komisji uchwał i wniosków. Wyznaczono 2-godzinny czas wnoszenia takich wniosków. Następnie odbywać się będzie drugie czytanie uchwały i przegłosowanie przez Zjazd. Wnioski dotyczące spraw programowych będą kierowane do komisji programowej jeśli należą do tej grupy wniosków, które można przenieść na drugą turę Zjazdu. Gdyby się okazało, że podstawowy temat obrad – czyli sprawy statutowe – nie mogą być wniesione pod obrady, będzie kontynuowana debata programowa. Delegaci zatwierdzili reformę32. Uchwalono kilka pomniejszych uchwał oraz wniosek formalny w brzmieniu „Przed czytaniem każdej propozycji uchwały należy przegłosować, czy w ogóle uchwała na dany temat jest potrzebna”33. Powrócono do debaty programowej: regiony prezentowały swoje stanowiska34. Uchwalono uchwałę w sprawie prowokacji bydgoskiej. Nieoczekiwanie Krzysztof Makowski z regionu pilskiego postawił wniosek o zmianę prowadzącego Lesława Buczkowskiego „ponieważ nie zna ustaleń, jakie myśmy podjęli wcześniej i wprowadza zamęt”, ale delegaci utrzymali Buczkowskiego przy prowadzeniu35; najwyraźniej powstała wśród nich determinacja w utrzymaniu obranego kursu obrad. Otwarto dyskusję nad projektem uchwały dolnośląskiej. Ze względu na liczne kontrowersję uchwałę skierowano do dalszej redakcji w doraźnie powołanej grupie redakcyjnej, w skład której wejść mieli delegaci proponujący różne jej warianty. Nad pracami grupy miała czuwać komisja uchwał i wniosków36. Uchwalono list do Polonii oraz uchwałę o wydawaniu zeszytów historycznych. Ujawniono zbiorowe autorstwo Posłania do narodów Europy Wschodniej37, odesłano do dalszej redakcji trzy projekty uchwał i powrócono do debaty programowej, którą podsumował Eligiusz Naszkowski (szerzej o tym patrz punkt debata programowa i komisja programowa). Przed wystąpieniem Naszkowskiego prowadzący Syryjczyk ostrzegł delegatów, że organizatorzy są przygotowani tylko na kontynuowanie obrad w dniu następnym i na nocleg po nim „i na tym koniec. Czyli ten ostatni dzień musielibyśmy obradować już w warunkach bardzo chędogich i [sic!] wieczór wyjeżdżać, bo noclegi nie są niestety, możliwe”38. Tym samym przed delegatami ukazała się niewesoła perspektywa konieczności szybkiej konkluzji. Sprawa marnych gospód dla posłów zaburzała obrady niejednego z sejmów staropolskich39, tak i teraz wzmogło to ogólną nerwowość, a niezręczne prowadzenie obrad przez Syryjczyka doprowadziło ostatniego dnia obrad do kryzysu parlamentarnego (patrz punkt oskarżenia o manipulacje).
9 września podjęto znów debatę nad zmianami w statucie. Henryk Bąk postulował, aby określić Związek jako „ruch społeczny” (w czym mieści się pojęcie związku zawodowego) grupujący ludzi pracy (a nie tylko „pracowników”). Lech Sobieszek domagał się, aby uwzględniono jego wniosek o tajne głosowanie w sprawie „czy wypowiadać się na temat polityczny”, ale wybuchła wrzawa i Tadeusz Syryjczyk zwrócił uwagę, że Zjazd wcześniej postanowił, aby w ogóle nie dyskutować nad tym tematem40. Następnie przeprowadzono serię głosowań nie tyle nad poprawkami do statutu, ale w ogóle na tym, czy poprawki wprowadzać pod głosowanie. Na wniosek Andrzeja Rozpłochowskiego zrezygnowano z głosowań wstępnych na rzecz głosowań właściwych. Odstąpiono od tej zasady przy omawianiu nader licznych poprawek do rozdziału IV statutu (władze naczelne). W trakcie obrad uchwalono, że prezydium rozpatruje wyłącznie takie poprawki i warianty, które zostały uprzednio odrzucone przez komisję statutową, a były złożone w terminie do godz. 20:00 dnia 6 września41. Podczas głosowań sondażowych zamknięto też listę dyskutantów nad rozdziałami V, VI, VII, VIII i IX statutu42. Wprowadzono pod głosowanie poprawkę w sprawie członkostwa w związku rolników indywidualnych. Padł wniosek dotyczący „szalonego zmęczenia delegatów” i przerwania obrad, by je kontynuować rano. Mimo to delegaci zdecydowali obradować dalej. Wybuchła awantura w sprawie nieuwzględnienia wniosku o tajność głosowania. Syryjczyk wyjaśnił, że głosowanie tajne może nastąpić nazajutrz, bo trzeba wydrukować karty do głosowania43. En bloc (zgodnie) powołano komisję skrutacyjną do głosowań tajnych44. Kontynuowano prezentację poprawek, gdy padł wniosek o zakończenie obrad, ale delegaci postanowili obradować dalej45. Po północy Antoni Fijałkowski powitał „w dniu dzisiejszym” i zauważył, że niektórym delegatom „powieki się zamykają, widać stąd. Dobudzać, dobudzać sąsiadów”46. Wkrótce potem zamknięto obrady.
Kolejny dzień obrad opisuję w punkcie konkluzja zjazdowa w części trzeciej.
Głosowania wstępne. Na zjeździe wypracowano rytuał specjalnych głosowań wstępnych (zwanych też „orientacyjnymi”47). Były one rozwinięciem innego ważnego zwyczaju, a więc poddawania pod głosowanie decyzji czy w ogóle warto nad czymś głosować. Jednak głosowania wstępne miały głębsze znaczenie rytualne. Dawały możliwość taktownego uświadomienia przeciwnikom, że nie powinni wchodzić w spory w sprawach, które wydają się przesądzone jeszcze przed właściwym głosowaniem. Jak to w praktyce wyglądało? Przyjrzyjmy się głosowaniom wstępnym w konkretnych przypadkach.
Debata statutowa część pierwsza – miała zostać otwarta głosowaniami wstępnymi nad przygotowanymi przez komisję statutową ośmioma głosowaniami sondażowymi, ale wcześniej otwarto dyskusję „nad ogólnymi pryncypiami statutu”, zawartymi w ośmiu pytaniach sondażowych48. W praktyce 7 września delegaci wikłali się w szczegółowe sprawy (szerzej patrz o tym debata statutowa w części czwartej). Wobec tego Jerzy Pilecki zgłosił wniosek o rozpoczęcie dyskusji nad kolejnymi problemami, uporządkowanymi według listy pytań, przygotowanej przez komisję statutową. Dyskusja – zdaniem Pileckiego – każdorazowo powinna kończyć się głosowaniem. Wniosek przegłosowano49, odstępując tym samym od toczącej się spontanicznie wolnej debaty, ale dopiero po przerwie, aby uszanować delegatów, którzy na nowy tryb obradowania nie byli przygotowani. Zniecierpliwiony tym Roman Kloc wnioskował, aby natychmiast przystąpić do głosowań, jednak delegaci postanowili dalej słuchać wystąpień50. Ponownie ten sam delegat zgłosił wniosek o zamknięcie listy zgłoszeń do dyskusji, co delegaci poparli51. Po długotrwałej debacie Antoni Fijałkowski zarządził czytanie pierwszego pytania ankietowego: „czy zachodzi konieczność rozdzielenia funkcji wykonawczych od uchwałodawczych na szczeblu władz krajowych”. Chodziło, naturalnie, o powołanie rady naczelnej52. Sprawę tę znów przerwano.
Do właściwych głosowań wstępnych doszło dopiero wieczorem 7 września. Pierwsze pytanie brzmiało: „czy zachodzi konieczność całościowej zmiany statutu?”. Sugerowano odpowiedzi: ”nie, należy dokonać wyłącznie koniecznych poprawek i uzupełnień” lub „tak”, przy czym ułożone były ona właśnie w takiej kolejności, co wydaje się zabiegiem celowym. W efekcie nieznany członek komisji skrutacyjnej dokonując oceny wzrokowej, popełnił lapsus: „zdecydowana większość głosów powiedziała >tak<, to znaczy >nie<”, czym wywołał wesołość delegatów. Drugie pytanie brzmiało: „Czy statut powinien uwzględniać szczegółowe zasady regionalizacji?”. Znowu pierwsza podpowiedź brzmiała „nie”, a druga „tak”. Większość delegatów sprzeciwiła się opisywaniu szczegółowych zasad regionalizacji w statucie. Kolejne pytanie – „czy należy w statucie wprowadzić szczebel pośredni pomiędzy organizacją zakładową a regionalną?” – zawierało podpowiedzi tym razem w odwrotnej kolejności: tak-nie. Zdecydowana większość delegatów wybrała odpowiedź „tak”, ale głosy były na tyle rozproszone po sali, że musiano je liczyć. Kazimierz Helebrandt zgłosił więc wniosek, aby wstrzymać się od liczenia głosów w przypadku, gdy werdykt jest na oko niejasny i uznać, że nad danym zagadnieniem trzeba dalej pracować, uwzględniając życzenia zainteresowanych stron, zarówno tych głosujących na „tak”, jak i na „nie”. Wniosek Helebrandta delegaci obalili53. Najwyraźniej rytualne głosowanie wstępne przypadło delegatom do gustu i uznali je za poręczną metodę procedowania.
Następne pytanie brzmiało: „czy należy wprowadzić zmiany w strukturze władz krajowych?”. Lider komisji statutowej Stanisław Krukowski uwikłał się w wyjaśnianie co oznacza to pytanie, co wywołało niemałe zamieszanie54. Mimo, że pierwszą sugerowaną odpowiedzią było „nie”, większość delegatów opowiedziała się za zmianami w strukturze władz krajowych. Przystąpiono więc do głosowania podpunktu 4a: „czy należy oddzielić władzę uchwałodawczą od wykonawczej?”. Prowadzący Stanisław Kocjan zarządził jednak wcześniej głosowanie nad dopuszczeniem do głosu Jana Olszewskiego. Na podstawie oceny wzrokowej ustalono, że delegaci są za, ale rozległy się okrzyki i gwizdy. Kocjan poprosił o powściągnięcie emocji. Olszewski przedstawił argumentację za powołaniem rady naczelnej, choć wielu delegatów podnoszeniem mandatów i złośliwymi oklaskami („wyklaskaniem”) próbowało odebrać mu głos. Karol Modzelewski nazwał wystąpienie Olszewskiego „agitacyjnym”, inni dwaj delegaci prosili, aby eksperci byli obiektywni, pomagali komisji statutowej, a nie dokształcali delegatów. Kolejne wystąpienia wyrażały konfuzję delegatów. Ryszard Kotarski, który sam siebie nazwał „zwykłym robolem”, był zdziwiony, że „do zjazdu nie przygotowano i nie ustosunkowano się, jakiegoś wspólnego stanowiska nie wyciągnięto. Ja w tej chwili nie wiem, za kim mam głosować – czy za grupą pana Modzelewskiego, czy pana profesora” (w rzeczywistości Olszewski jest mecenasem, co pokazuje skalę dezorientacji). Sugerował, aby się pozbyć ekspertów, bo robotnicy założyli Związek i sobie bez nich poradzą. Kontrował mu Stanisław Krukowski: „nasz związek powstając, założył sobie jako cel walkę o pluralizm poglądów między innymi i nie każda różnica poglądów to jest manipulowanie”. Jeden z delegatów podważył sens głosowania sondażowego, bo „większość delegatów chciałby mieć rozeznanie, który z poszczególnych wariantów, które z poszczególnych personalnych koncepcji reprezentuje.(…) Wnosiłbym (…) o taką redakcję, która by zrezygnowała ze sformułowań górnolotnych, stylistycznie doskonałych, bardzo inteligentnie i logicznie sformułowanych, ale po prostu niekomunikatywnych, nieczytelnych”. Wobec wniosku o dalsze czytanie pytań ankietowych, Kocjan poddał go pod głosowanie i powrócono do czytania. Ostatecznie większość delegatów sprzeciwiła się koncepcji oddzielania władzy wykonawczej od uchwałodawczej55. Kolejne pytanie brzmiało „czy istnieje konieczność powołania w statucie sądu związkowego?”. Pierwsza odpowiedź brzmiała „nie”, druga zaś „tak”. Zirytowany tym Ryszard Helak złożył wniosek, aby pytać zawsze w kolejności tak-nie. Inny delegat podważał kompetencje komisji. Andrzej Kozicki złożył wniosek o natychmiastowe głosowanie, w wyniku którego większość opowiedziała się w statucie za powołaniem sądu56. Szóste pytanie brzmiało: „Czy przewodniczący krajowej komisji powinien być wybierany bezpośrednio przez zjazd?”. Sugerowane odpowiedzi: najpierw „tak”, potem „nie”. Zdecydowana większość delegatów opowiedziała się za wyborem przewodniczącego przez zjazd57, co oznaczało właściwie otwarcie kampanii wyborczej. Pozostałe głosowania nie wywoływały już większych emocji.
Debata statutowa część druga. W drugiej części debaty statutowej 9 września kontynuowano głosowania wstępne, tym razem jednak nie nad pytaniami ankietowymi, lecz nad tym czy poddać pod głosowanie wnioski zgłaszane przez delegatów. Było ich tak wiele, że nie ma potrzeby wszystkich wymieniać. Faktem jest, że nie wszyscy delegaci do końca rozumieli sens „głosowania przed głosowaniem”58. Bez wątpienia głosowanie nad poprawkami przebiegłoby sprawniej, gdyby poprawki delegatów przegłosowywano na zebraniach komisji statutowej. Rzecz jednak w tym, że zgodnie z zasadami sarmackiej nieufności wobec ciał przedstawicielskich, komisja nie miała takich uprawnień i wszystkie pojedyńcze wnioski tak czy inaczej wracały na salę plenarną. W rezultacie postanowiono przejść natychmiast do właściwego głosowania59. Do trybu głosowania wstępnego powrócono przy prezentacji poprawek do rozdziału IV statutu (władz naczelne Związku)60. W wystąpieniach delegatów słyszymy obawę przed nadmierną centralizacją władzy i dominacją większych regionów nad mniejszymi. Wyraźnie zaznaczyła się też obawa przed wzmocnieniem prezydium kosztem komisji krajowej61. W wyniku serii głosowań przyjęto do dalszego rozpatrzenia wniosek Tomasza Szałeckiego, aby członkami prezydium komisji krajowej nie mogli być przewodniczący zarządów regionalnych; również wstępnie przyjęto, że przewodniczącego i dwóch zastępców ma wybierać Zjazd Krajowy62. Odrzucono pomysł wybierania części członków Komisji Krajowej na regionalnych walnych zebraniach delegatów63, a więc odrzucono uboższą wersję powołania rady naczelnej (szerzej o tym patrz punkt debata statutowa). Właściwe jednak starcie nastąpiło podczas głosowania nad czterema wariantami wyboru komisji krajowej. Ponieważ sprawa jest dość istotna, wymienię wszystkich pięć wariantów, wraz z wynikami wstępnego głosowania:
-
„w skład komisji krajowej wchodzą: a) przewodniczący zarządów regionów, b) osoby wybrane przez zjazd krajowy spośród delegatów na ten zjazd. Każdy region ma z góry ustaloną liczbę miejsc w komisji. Liczbę tę ustala uchwała zjazdu proporcjonalnie do liczby członków związku w regionie. Głosuje się na listy cząstkowe” – 259 głosów;
-
„komisję krajową wybiera w całości zjazd krajowy spośród delegatów na zjazd. Każdy region ma z góry ustaloną liczbę miejsc w komisji. Liczbę tę ustala uchwała zjazdu proporcjonalnie do liczby członków w regionie, z tym, że każdy region ma co najmniej jeden mandat. Głosuje się na listy cząstkowe” – 107 głosów;
-
„krajową komisję wybiera w całości zjazd spośród delegatów na zjazd krajowy” – 38 głosów;
-
„w skład komisji krajowej wchodzą: a) przewodniczący zarządów regionów, b) osoby wybrane przez walne zebrania delegatów regionu spośród delegatów regionu na zjazd. Liczbę osób wybieranych przez walne zebrania delegatów regionu ustala zjazd proporcjonalnie do liczby członków związku w regionie” – 257 głosów;
-
krajową komisję wybierają walne zebrania delegatów regionów spośród delegatów regionu na zjazd. Liczbę osób wybieranych przez walne zebrania delegatów regionu ustala zjazd proporcjonalnie do liczby członków związku w regionie – 74 głosy64.
Jak widać głosowanie nie przyniosło jednoznacznego rozstrzygnięcia. Przystąpiono więc do głosowania nad wariantem pierwszym i czwartym, które uzyskały odpowiednio 403 i 361 głosów (żaden nie uzyskał kwalifikowanej większości). Stanisław Krukowski zapytał, czy wynik głosowania oznacza pozostanie przy wariancie statutowym. Syryjczyk odebrał mu głos i wyjaśnił, że pod głosowanie zostanie poddany wariant pierwszy, gdyż uzyskał najwięcej głosów. Gdyby jednak nie uzyskał kwalifikowanej większości, pozostaną w mocy zapisy statutowe65. Decyzja Syryjczyka stała się źródłem kryzysu parlamentarnego (omówionego w punkcie konkluzja zjazdowa). Przegłosowano, że przewodniczący regionów nie mogą być członkami prezydium komisji krajowej66. Niestety wielu delegatów nadal nie rozumiało o co chodziło z głosowaniami wstępnymi i – jak się wyraził Antoni Fijałkowski – na czym „cały dowcip polegał”. Wyjaśnił, że poprawki które uzyskały największą liczbę głosów, będą kierowane do ostatecznej redakcji. Jeśli uzyskają kwalifikowaną większość głosów, zostaną wprowadzone do statutu, jeśli nie – statut pozostanie niezmieniony67. Kontynuowano głosowania sondażowe, tym razem na temat zapisów o sposobie powoływania komisji rewizyjnej. Mimo, że poprawka uzyskała 475 głosów, a więc większość kwalifikowaną, nie uznano wyniku tego głosowania za ostateczne68. Kontynuowano głosowania sondażowe nad zapisami statutu dotyczącymi kadencji i sposobów zwoływania zjazdu krajowego i zjazdów regionalnych. Następnie Bogumił Gospodarek przedstawił propozycje komisji statutowej do rozdziału V i VI. Szczególne kontrowersje wywołał problem kto ma podejmować decyzję o strajku: komisja zakładowa czy prezydium zarządu regionu. Delegaci zdecydowanie opowiadali się za tym, aby ostateczną decyzję zawsze podejmowała załoga69. Pochopnie oddalono możliwość członkostwa członków zawodowych rolników indywidualnych w Związku, ale grupa delegatów zgłosiła wniosek o powrót do tej sprawy i zjazd powrócił do sprawy, po czym wstępnie dopuszczono możliwość członkostwa rolników indywidualnych70. Powrócono do prezentacji i wstępnego głosowania poprawek dotyczących sekcji branżowych. Przerwano to jednak w związku z awanturą w sprawie głosowań tajnych. Prezentowano następnie autopoprawki komisji statutowej do rozdziału V i kolejnych rozdziałów statutu.
Rytuał głosowań sondażowych okazał się nieskuteczny w ostatnim dniu obrad, kiedy to komisja statutowa uparła się, aby powrócić do kwestii związanych ze sposobem formułowania składu komisji krajowej (sprawę opisuję w punkcie oskarżenia o manipulacje). Okazało się, że metoda wstępnego wyłaniania jednego projektu, który uzyskał największą liczbę głosów, nie była zadowalająca dla delegatów. Większość ta była bowiem nieznaczna, a sprawa kontrowersyjna. Do ostatecznego głosowania dopuszczono więc dwa warianty71.
2Malec Sejm s. 400, 459-465, 475. Bardziej tolerancyjnie podchodzono do projektów ustaw dotyczących spraw lokalnych.
3Malec Sejm, s. 198-199, 202-206, 235. Jedyną stałą komisją staropolskiego Sejmu była deputacja do słuchania liczby czyli komisja przed którą podskarbiowie składali sprawozdania finansowe. Często też powoływano deputacje ds. obrony, por. Opaliński Sejm s. 83, 151-152.