500% plus

Tu i ówdzie słyszę na bazarach narzekanie na PiS. 500 złotych na dziecko to jawna niesprawiedliwość. Jeżeli pieniądze dostanie pijak, to dziecko nie dostanie nic. Pijak wszystko przepije i jeszcze spłodzi kolejnych pijaków. Dlaczego nie dają biednym wdowom? Dlaczego nie dają uczciwym, biednym rodzinom wielodzietnym, tylko dają wszystkim?

(blog-n-roll.pl, 25.03.2016)

Rok temu nikt jeszcze nie myślał, że PiS wygra wybory. Naród przywykł do tego, że władza kompletnie o niego nie dba, a wszelkie obietnice wyborcze ma za nic. Nikt zatem się nie spodziewał, że obietnice wyborcze „można spełniać”. A tu taki klops. Pijak dostanie tyle samo co nie-pijak. Wygląda na to, że opłaca się pić. 500% plus. Napij się i zrób dziecko.

Naród był niezadowolony, gdy zawiódł się na Platformie. PiS wygrał, więc naród pojął, że wreszcie można od władzy wymagać. Ba, można nawet wybrzydzać i moralizować. Może nawet znajdą się tacy, którzy ofertę 500 plus wielkopańskim gestem odrzucą. W końcu to oferta dla pijaków i „dzieciorobów”.

Szok psychologiczny.

Nie wiem dlaczego, ale od razu przypomniała mi się przypowieść taoistycznego filozofa Liezi zawarta w mądrym dziełku pt. Prawdziwa Księga Pustki.

W pewnym kraju żył sobie słynny hodowca małp. Kochał małpy tak bardzo, że odmawiał jedzenia nawet własnej rodzinie, by spełniać zachcianki małp. Jednak pewnego dnia i dla małp zabrakło pożywienia, zmuszony był więc je wydzielać. Bojąc się, że małpy się zbuntują, najpierw je oszukał tymi słowy:

– Będę wam dawał kasztany: rano trzy, a wieczorem cztery. Wystarczy wam?

Gdy wszystkie małpy gniewnie zerwały się z miejsc, zadeklarował:

– Będę wam dawał kasztany: rano cztery, a wieczorem trzy. W porządku?

Uspokojone tym małpy wróciły do swoich zajęć.

Nie będę cytował tej przypowieści dalej, gdyż byłoby to obraźliwe dla naszych współobywateli. Kto ciekaw morału płynącego z tej przypowieści, niech sięgnie po polskie wydanie w tłumaczeniu Marcina Jacoby. Mój własny morał jest natomiast taki: traktujmy poważnie deklaracje polityków. Wtedy może oni wreszcie zaczną nas również traktować poważnie.

Jakub Brodacki

Okultyzm i rosyjskie pociągi

Media próbują nakręcić kolejną pseudo-aferkę opisując interpelację ws. pociągów.”pisze na swoim blogu Adam Andruszkiewicz, poseł ruchu Kukiz’15 i działacz Młodzieży Wszechpolskiej. Interpelację w tej sprawie złożył na prośbę jednego z wyborców, bo Poseł działa nie tylko w swoim imieniu, ale przede wszystkim – w imieniu Narodu.” Wyjaśnia, że ta sprawa to tylko drobna część jego działalności i podsumowuje: No cóż, takie życie narodowców i antysystemowców. Dalej czepiajcie się drobnostek, a tuszujcie sprawy najważniejsze dla Polski.”
(blog-n-roll.pl, 17.04.2016)

Skoro więc mowa o transporcie kolejowym, to chciałbym przypomnieć o sprawie, którą poruszył w październiku 2015 roku Krzysztof Rytel w artykule pt. PKP zapewnia Armii Rosyjskiej trasy kolejowe przez Polskę. Pan poseł Andruszkiewicz powinien ten tekst przeczytać, bo może jest to temat na interpelację poselską. W największym skrócie (bo każdy powinien zapoznać się z tekstem) chodzi o to, że rosyjski tabor kolejowy kursujący po terenie Rosji jest szerszy, niż polski. Co prawda pociągi rosyjskie kursujące po Europie mają odpowiednie, unijne gabaryty, ale właściwe pociągi w samej Rosji już nie. W sumie nie ma więc powodów, aby perony w Polsce odbiegały od standardów unijnych, a jednak jest inaczej. Polskie perony są budowane w ten sposób, że osoba starsza, czy matka z wózkiem musi się zmierzyć z wielką dziurą między drzwiami wagonu a peronem. Niewygoda straszliwa, która jak cały ten nasz nierząd trwa już od wielu lat, ale macie Paljaczki za swoje, chcieliście mieć tory węższe, niż nasze i pociągi w bardziej jewropejskich gabarytach, to teraz wpadajcie sobie pod te wasze pociągi na peronach, może to was nauczy rozumu i cara w gołowi.

Ten drobny przykład pokazuje, co to znaczy być jednocześnie w Unii Europejskiej i RWPG. Albo może mocniej: jednocześnie w NATO i w Układzie Warszawskim. Ale za siedzenie okrakiem na barykadzie trzeba oczywiście odpowiednio słono płacić i to nie tylko wpadaniem pod pociąg. Ludzie w Łuhańsku i Doniecku mogą coś o tym opowiedzieć, ale czy poseł Andruszkiewicz rzeczywiście reprezentuje Naród Polski? Może nowa interpelacja poselska pozwoli nam odpowiedzieć na to pytanie.

Jakub Brodacki

Regalista, dobry król i „źli doradcy”

Co robić, gdy nasze prywatne interesy wchodzą w konflikt z rządem, który wybraliśmy? To pytanie zadaję sobie od wczoraj po przeczytaniu pozwu sądowego, skierowanego przeciwko Gadającemu Grzybowi.

(blog-n-roll.pl, 11.06.2016)

Żeby nie było nieporozumień: nie należę do „zmielonych”, „oburzonych”, „zawiedzionych” czy „nowoczesnych.pl”, popieram Prawo i Sprawiedliwość od chwili jego powstania (a wcześniej takie formacje, jak PC i ROP) i generalnie jestem zadowolony z dotychczasowych posunięć Prezydenta i Premier. Szczegółów prac rządu nie znam i obecnie nie mam specjalnie czasu, żeby się z nimi zapoznać. Jednak posunięcia rządu i Prezydenta to jednocześnie stały dialog i ze mną, i z pozostałymi wyborcami (oraz przeciwnikami) Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli sygnały te odczytuję poprawnie, rząd koncentruje się na zapewnieniu Polsce bezpieczeństwa dyplomatycznego, militarnego, gospodarczego i wywiadowczego w pierwszej kolejności oraz na pozyskaniu sobie stałego poparcia wśród wyborców, czego sztandarowym przykładem jest program 500+. Uznaję to za działania zadowalające na tym etapie rządów.

Popieram też perspektywę zawiązania się sojuszu państw Międzymorza. Szczególnie zaś dlatego, że jest ona wielowariantowa i nie wyklucza ona żadnych rozwiązań, a idealnie wpisuje się w oczekiwania wielkich mocarstw, nawet jeśli są one ze sobą sprzeczne. Sądząc z różnych oznak na niebie i ziemi, zarówno Chiny, jak i Ameryka są zainteresowane w takiej czy innej stabilizacji tego regionu, najlepiej bez dominacji rosyjskiej. Korzystając z tego faktu, rząd i Prezydent będą mogli podjąć próbę wyciągnięcia maksimum korzyści zarówno od Chińczyków, jak i od Amerykanów (swing-state). Mam nadzieję, że działania w kierunku stałej obecności NATO w Polsce uczynią nasz kraj bardziej atrakcyjnym dla Chińczyków. I odwrotnie: ewentualny napływ chińskich inwestycji zmusi Amerykanów do aktywnych działań w regionie. Tymczasem zaś rząd i Prezydent zyskają czas, aby wzmocnić potencjał militarny i gospodarczy naszego kraju i całego regionu. Innej drogi nie widać: sojusz z Niemcami czy Rosją prowadzi prędzej czy później do utraty wolności.

Jestem więc – mówiąc językiem naszych sarmackich przodków – „regalistą”. Popieram „króla”, czyli nasz rząd i naszego Prezydenta, bo dążą do wzmocnienia Polski. Ewentualne błędy przypisuję nie złym intencjom liderów, ale „złym doradcom”, którzy miewają dostęp do ucha „króla”. Robię tak czasem nawet w złej wierze, przymykając oko na wady naszych pupilów, na różne ich zaszłości, małostki, drobne świństewka, których w polityce jest przecież niemało. Rozumiem też potrzebę różnych niemiłych kompromisów, czasem poświęcania różnych słusznych spraw na rzecz wzmocnienia kraju jako całości.

Niemniej jednak jestem tylko obywatelem, nie politykiem. Gdyby stratował mnie samochód, wiozący akurat jakiegoś przyjaciela Prezydenta, miałbym uzasadnione prawo do odszkodowania. Jako regalista, zastanawiam się więc, jak komunikować „królowi” fakt, że komuś dzieje się krzywda, a jednocześnie nie szkodzić pracom rządu jako całości.

Banki i bankowość od dawna budziły mój niepokój. Kilkanaście lat temu poszedłem do jednego z banków (później ocenianego jako „zombie-bank”), żeby sprawdzić, na jakich zasadach udzielają kredytów konsumpcyjnych. Jeśli dobrze zrozumiałem, bank oferował mi kredyt na 11%. To było i tak dużo (w średniowieczu taki procent określono by jako lichwę), ale znając conieco różne niezbyt czyste zagrania i małymi literkami drukowane regulaminy, zacząłem drążyć temat i pytać o różne dodatkowe opłaty. Tym sposobem, od słowa do słowa, koszt kredytu skoczył nagle do 20%. Wiedziałem już, „jak to działa” i w poczuciu ulgi (że nie jestem nałogowym kredytobiorcą), opuściłem błyszczący i lśniący lokal owego banku.

Wiem, że są ludzie, którzy nie mogą żyć bez kredytów. Szczególnie dotkliwy jest brak mieszkań (pamiętacie tę reklamę? „Bogdan mówi >bankowy<”). Ludzie ci skazani byli na „łatwe pieniądze”, które oferowano im w latach 1990. i 2000. Alternatywą było gnieżdżenie się u rodziców, a przecież to miał być koniec PRL-u, nowa, lepsza Polska. Polska na kredyt.

W tamtym czasie kilka razy spotkałem się z Jackiem Rossakiewiczem, twórcą idei Demokracji finansowej, z którą to ideą na pewno warto się w całości zapoznać. Recepty proponowane przez Jacka szły bardzo daleko, jak dla mnie zbyt daleko. Również lewicowi krytycy obecnego systemu bankowego proponują rozwiązania często utopijne (płaca minimalna za nic – referendum w Szwajcarii – a do czego doprowadziły darmowe telefony na Kubie?). Propozycje niektórych prawicowych liberałów są z kolei nieskuteczne (powrót do parytetu złota = bogactwo Rosji i nędza dla Polski). Ale sama diagnoza sytuacji dokonana przez wiekszość krytyków była trafna. Nie można kreować pieniądza bez pokrycia w nieskończoność. To jest droga donikąd. Kryzys 2008 roku (bańka hipoteczna) tylko to potwierdził. Amerykańskie banki okazały się niekompetentne w zakresie zarządzania pieniądzem. W naturalny sposób podważyło to zaufanie do całości systemu bankowego na świecie, do całego systemu pojęć z bankowością związanych. Obywatele zaczęli „drążyć temat”. A banki, jak gdyby nigdy nic, nie wyciągnęły żadnych wniosków z tej lekcji.

Wszyscy boją się kolejnego kryzysu i wybuchu wielkiej wojny. Każdy rząd stara się więc przesunąć koszty nieodpowiedzialnej polityki finansowej na kogoś innego (Ukraina, Syria) i prawie nikt nie próbuje rozwiązać problemu u jego źródeł. Bo prawda jest zapewne taka, że nikt nie wie jak to zrobić bez wywołania światowej zawieruchy. A szczególne trudności mają takie kraje, jak Polska, które nie leżą na wyspie, znajdują się w samym centrum wydarzeń, i w dużej mierze czekają na ruchy głównych graczy.

Tym zatem tłumaczę sobie powściągliwe wypowiedzi wicepremiera Morawieckiego i oferowanie „pomocy” dla ofiar kredytów frankowych, w miejsce oczekiwanych przez nich słusznie im należnych praw. Niestety, wypowiedzi te ośmielają banki do bardziej energicznych działań skierowanych przeciw ich krytykom, w tym przeciw Gadającemu Grzybowi. Nie byłoby więc od rzeczy, gdyby wicepremier zapewnił ofiarom tych ataków przynajmniej ochronę prawną, na przykład dobrych adwokatów. Może być tak, że racja stanu wymaga działań ostrożnych, ale żadna racja stanu nie uzasadnia pozostawiania na lodzie ludzi pokrzywdzonych. Państwo ma być silne dla silnych i wyrozumiałe dla słabszych”, prawda?

Jakub Brodacki

Tezy konstytucyjne

Jakiej Rzeczypospolitej bym chciał w wieku XXI? Na pewno takiej, która skutecznie odpowiada na wyzwania i która jest własnością żywych, ale też umarłych i tych, którzy dopiero nadejdą.

(blog-n-roll.pl, 20.06.2016)

Jako, że nie jestem prawnikiem, szczegółowe przepisy opisujące relacje poszczególnych władz Rzeczypospolitej pozostawiam prawnikom, wzdychając tylko nad prostym i czytelnym językiem zastosowanym przez twórców Konstytucji kwietniowej z 1935 roku.

W niniejszym tekściku niedbale nakreśliłem natomiast podstawowe zasady ustrojowe, które powinny obowiązywać w Rzeczypospolitej. Tekst w znacznej mierze oparłem na tejże konstytucji, starając się jednak dopasować ją do ducha czasów, w których żyjemy. Ważniejsze fragmenty pogrubiłem.

Domyślam się, że każdy będzie chciał dorzucić swoje trzy grosze. Miłej lektury!

Jakub Brodacki

RZECZPOSPOLITA

 

Teza 1

(1) Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli, zarówno żywych, jak i tych, którzy już odeszli i dopiero nadejdą.

(2) Wskrzeszone walką i ofiarą najlepszych swoich synów ma być przekazywane w spadku dziejowym z pokolenia w pokolenie.

(3) Każde pokolenie obowiązane jest wysiłkiem własnym wzmóc siłę i powagę Rzeczypospolitej.

(4) Za spełnienie tego obowiązku odpowiada przed przodkami i przed potomnością swoim honorem i swoim imieniem.

 

Teza 2

(1) Obywatele winni są Rzeczypospolitej wierność oraz rzetelne spełnianie nakładanych przez nią obowiązków.

(2) Obywatele winni są znać przepisy Konstytucji i są zobowiązani do jej przestrzegania.

(3) Każdy obywatel może się powoływać na przepisy Konstytucji bezpośrednio.

Tu mały komentarz. Zawiłości prawa nie powinny obywateli specjalnie interesować – Konstytucja powinna być ich przewodnikiem, swego rodzaju „kodeksem drogowym”. Każdy powinien mieć prawo dochodzenia swych praw wyłącznie w oparciu o Konstytucję. Przepis ten utrudni zmienianie Konstytucji na zasadzie „szczegóły określa ustawa”.

(4) Zdrada karana jest wyrokiem sądu śmiercią, utratą dobrego imienia i konfiskatą majątku.
Teza 3

(1) Suwerenem Rzeczypospolitej jest ogół obywateli – Naród Polski.

(2) Reprezentacją Narodu i jego władzą ustawodawczą jest Sejm Rzeczypospolitej.

(3) Prezydent Rzeczypospolitej uosabia Jej Majestat i pełni władzę wykonawczą.

(4) Spory między obywatelami rozstrzyga władza sądownicza przez nich ustanowiona.

(5) Władze ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza są od siebie niezależne.

(6) Władza wykonawcza i sądownicza podlegają kontroli władzy ustawodawczej w zakresie zgodności ich działań z Konstytucją.
Teza 4

(1) Rzeczpospolita dąży do zespolenia wszystkich obywateli w harmonijnym współdziałaniu na rzecz dobra wspólnego.

(2) Prawa Rzeczypospolitej mają ten cel realizować.

(3) Żadne działanie nie może stanąć w sprzeczności z prawami Rzeczypospolitej.

(4) W razie oporu Rzeczpospolita stosuje środki przymusu.
Teza 5

(1) W ramach Rzeczypospolitej i w oparciu o nią kształtuje się życie Narodu Polskiego.

(2) Rzeczpospolita zapewnia mu swobodny rozwój, a gdy tego wymaga dobro wspólne, nadaje mu kierunek lub normuje jego warunki.

(3) Rzeczpospolita sprawuje kontrolę nad działalnością instytucji finansowych w takim zakresie, by chronić wolność i majątek obywateli.

 

Teza 6

(1) Rzeczpospolita gwarantuje wolność sumienia, wyznania i zrzeszania się. Granicą tych wolności jest dobro wspólne.

(2) Rzeczpospolita gwarantuje wolność wypowiedzi, zachowując dla siebie prawo do bezpośredniego informowania obywateli o sprawach ważnych dla dobra wspólnego.

(chodzi o telewizję rządową i rządowe massmedia)

(3) Rzeczpospolita gwarantuje prawo do życia od poczęcia do śmierci naturalnej.

(4) Rzeczpospolita gwarantuje nietykalność cielesną. Nikt nie może być aresztowany bez decyzji sądu.
(5) Rzeczpospolita gwarantuje prawo do własności. Pozbawienie prawa własności może się dokonać wyłącznie za zgodą właściciela lub na podstawie decyzji sądu, gdy wymaga tego dobro wspólne.

(6) Rzeczpospolita nie ingeruje w życie prywatne obywateli.

(7) Rzeczpospolita otacza opieką krajobraz wytworzony przez naturę i przeszłe pokolenia, traktując zabytki kultury i przyrody jako szczególną wartość w życiu społecznym i tożsamości Narodu Polskiego.

 

Teza 7

(1) Rzeczpospolita gwarantuje obywatelom prawo do posiadania broni palnej.

(2) Posiadanie broni przez obywateli jest jedną z istotnych gwarancji Niepodległości Rzeczypospolitej.

(3) Dostęp do broni poszczególnym obywatelom może odebrać sąd.

(4) W przypadku zagrożenia buntem prawo do posiadania broni poszczególnym obywatelom, jak i grupom obywateli może odebrać także Prezydent Rzeczypospolitej, jednak na czas nie dłuższy, niż 3 miesiące w roku kalendarzowym. Termin 3 miesięcy może zostać wydłużony na podstawie uchwały Senatu.

 

Teza 8

(1) Uprawnienia obywatela do wpływania na sprawy publiczne mierzone są wartością wysiłku i zasług na rzecz dobra wspólnego.

(2) Pochodzenie, wyznanie, płeć, narodowość, przynależność etniczna lub rasowa, życie prywatne nie mogą być powodem ograniczenia tych uprawnień.

(3) Żołnierze w służbie czynnej oraz weterani są przez Rzeczpospolitą otaczani szacunkiem oraz opieką.

 

Teza 9

(1) Praca jest podstawą rozwoju i potęgi Rzeczypospolitej.

(2) Rzeczpospolita roztacza opiekę nad pracą i sprawuje nadzór nad jej warunkami.

„Macierewicz utworzył Ministerstwo Spraw Wojennych”

Przedziwny ten portal koduj24. Owszem, prawicowe portale bywają dziwniejsze. Ale tutaj dziwność polega głównie na kompletnym braku oryginalności i świeżości. Kolejny to już po natemat.pl portal anty-PiS. Widać jednak po nim kompletne wypalenie, brak nowszych refleksji, zafiksowanie na jednej postaci, którą trzeba zniszczyć i opluć. Ale najlepszy jest oczywiście wywiad z Agnieszką Holland. Wróg nr 1 to Kaczyński. Wróg nr 2 to Macierewicz. Wróg nr 3 to „zakompleksiali Polacy”. W sumie: PiS.

(blog-n-roll.pl, 4.07.2016)

Oglądałem w życiu tylko dwa filmy pani Holland: Zaczarowany ogród oraz Europa, Europa. O ile ten pierwszy kojarzy mi się miło, o tyle ten drugi oglądałem z zażenowaniem i przykrością. Problem napletka podniesiony do rangi głównego życiowego problemu bohatera to oczywiście nie jest problem wymyślony przez Agnieszkę Holland. Wymyślili go Niemcy. Z drugiej jednak strony po obejrzeniu tego filmu można odnieść wrażenie, że gdyby nie napletek, to główny bohater wtopiłby się w tłum hitlerowskich Niemców bez trudu. Bo przecież przeżycie za wszelką cenę jest osią tego filmu. Głupi Polacy rzucają się z gołymi rękami na Niemców i oczywiście giną, razem ze swoimi napletkami. Mądry Żyd próbuje przetrwać i udaje mu się to, nawet bez napletka.

Gdyby to jednak ująć w statystyce, to rzecz ma się zgoła na odwrót. Ogłupieni sami przez siebie polscy Żydzi, próbując za wszelką cenę przetrwać, w większości giną w obozach koncentracyjnych. Polacy jednak w większości przeżywają wojnę, mimo nieuniknionych strat. Jednym słowem film ten to inaczej mówiąc „gówno prawda”. Artystyczna wizja kłamstwa, urzekająca niejakim podobieństwem do prawdy.

Z wywiadu z Agnieszką Holland dowiaduję się, że Macierewicz będzie zbroił sfrustrowanych młodych ludzi, również kiboli i neofaszystów. Nie bez kozery zmienił nazwę Ministerstwo Obrony na Ministerstwo Spraw Wojennych.”. Poszukałem w internecie, wszedłem na stronę MON, wpisałem w google poszukiwane hasło i nic. Wyskakuje mi za to „Ministerstwo Spraw Wojskowych”. Przedwojenne. Zresztą, niechby Macierewicz zmienił nazwę na „ministerstwo woyny”, to cóż z tego? Czy przez to akurat dojdzie do wojny? Albo „woyny”?

To nie koniec jednak rozmaitych rewelacji. Okazuje się, że… no nie, przeczytajcie sami głośno i wyraźnie: „I na tę wojnę przygotowują nas ugrupowania prawicowe – od Putina po Le Pen – a robią to właśnie poprzez odcięcie empatii, poczucia solidarności, wspólnoty z drugim człowiekiem”. Czyli Putin jest prawicowcem. Znowu „gówno prawda”.

Pani Holland uważa, że wyborcy PiS „wierzą”, że w Smoleńsku nie było katastrofy, tylko zamach. Tłumaczy to w sposób dość przewidywalny. Chodzi mianowicie o to, że w zetknięciu z czymś niezrozumiałym, czymś, co się nie mieści w głowie, czymś „co nie ma żadnego wyższego sensu”, trzeba przyjąć coś, co uprości i wytłumaczy życie „na takim poziomie, na jakim oni są w stanie to zrozumieć i zaakceptować”. Inaczej mówiąc, zdaniem Agnieszki Holland, śmierć może być czymś bez sensu – tu znowu wracam do wrażeń wyniesionych z filmu „Europa, Europa” – ale Polacy nie są w stanie przyjąć tego faktu do wiadomości. To znaczy nie są w stanie przyjąć faktu, że życie jest darem bezcennym. A przecież nie wiadomo co będzie po życiu.

Nie chcę dyskutować z tym poglądem – każdy ma prawo być ateistą lub dżinistą – ciągle tylko nie pojmuję jak to się ma do sprawy Smoleńska. Przypuśćmy, że policja znajduje rozszarpane na części zwłoki rozrzucone po całej ulicy na przestrzeni kilkudziesięciu metrów. Przypuśćmy, że wśród policjantów są sami ateiści. Odbywa się narada i szef śledztwa mówi tak: „słuchajcie, śmierć jest bez sensu, prawda?”. „Prawda, szefie” – odpowiadają koledzy chórem. „Zatem coś co nie ma sensu, nie ma także przyczyny, prawda?”. „Prawda, szefie. Wszystko dzieje się spontanicznie i bez powodu” – odpowiadają znów chórem. „Zatem zamykamy śledztwo. Nie mamy tu nic do zrobienia” – mówi szef i zadowolony rozwiązuje zebranie. Potem dostaje od swojego przełożonego podwyżkę, awans i order. Bo przecież ateizm to metoda naukowa…

Ale to nie koniec komedii nakręconej przez Agnieszkę Holland. Trzymajcie się mocno foteli:

„– Teraz, wbrew rodzinom, będą ekshumowane ciała ofiar katastrofy w Smoleńsku.

Nie ma żadnego powodu, żeby to robić. To jest właśnie granie na najniższych instynktach. Swoją drogą, to może być dobra nauczka, żeby palić naszych zmarłych. Wtedy nikt nie będzie ich bezcześcił. Jakiś Macierewicz nie będzie ich dotykał swoimi agencimi łapami.”

To po prostu genialne! Spalić! Tu dodam radę od siebie: najlepiej zaraz po katastrofie. Wtedy ich śmierć będzie jeszcze bardziej bez sensu. Nie wylęgną się myszy i nie zjedzą króla Popiela. Wreszcie umysł ludzki zatriumfuje nad zmorami, które sam wywołał…

***

Mówiąc całkiem serio: w obawach Agnieszki Holland i jej podobnych zawsze są jakieś ziarna prawdy, bo strach nie wynika z samych urojeń, ale z doświadczeń całych pokoleń przodków. I to fakt, że najlepsza nawet partia, formacja polityczna, może paść ofiarą wrogiego przejęcia – w końcu kilkaset tysięcy pracowników FSB wytrwale nad tym pracuje i pracowała – także za rządów PO-PSL. Pani Holland obawia się głównie tego, że działania PiS służą Putinowi i chociaż się z nią zasadniczo nie zgadzam, mam w tyle głowy, że każde dobre działanie może na skutek niekorzystnych okoliczności odwrócić się w swoje przeciwieństwo. Pani Holland martwi się sytuacją na Ukrainie i to nas łączy.
Problem w tym, że ziarna prawdy opakowane w kłamstwa, niewiedzę i racjonalizację własnej głupoty nie przemówią zbyt mocno. Raczej trafią na ziemię jałową i sczezną. Nie pomoże nawet wiara w to, że – jak sądzą dżiniści – nie ma Boga, „stwórcy czy jakiejkolwiek istoty nadprzyrodzonej kierującej losami świata, moralnego prawodawcy, absolutu, bytu transcendentalnego czy zasady duchowej, do której daje się sprowadzić cały świat” (źródło), a wszystko sprowadza się do zaklętego kręgu samsary, z którego trzeba się wyzwolić. Bo jeśli o wyzwolenie chodzi, to chowanie głowy w piasku nie jest najlepszym sposobem na wolność.

Jakub Brodacki