Około północy atmosfera w Sejmie była naprawdę podniosła. Uchwalono uchwałę w sprawie sowieckiej „akcji polskiej” z lat 1937-1938.
(pierwotnie opublikowane 31.08.2012 na niepoprawnych)
Muszę przyznać, że z niemałą satysfakcją obserwowałem tortury, jakim podlegała tzw. „marszałkini” Ewa Kopacz. Do uchwalenia było kilkanaście poprawek zupełnie nie związanych ze sprawą komisji śledczej. łamiącym się i drżącym z podniecenia głosem Ewa Kopacz pośpiesznie czytała treść kolejnych poprawek. W pewnym momencie zaczęła czytać treść uchwały w sprawie tzw. „akcji polskiej” z lat 1937-1938, podczas której 100 tys. Polaków z sowieckiej części Kresów zostało zamordowanych lub porwanych i wywiezionych do Gułagów. Jeszcze zanim zaczęła czytać, posłowie jak jeden mąż poderwali się z krzeseł, na co poprosiła, że jeszcze moment, żeby usiedli. Przy odczytywaniu uchwały wszyscy stali na baczność. Sejm podziękował rosyjskiemu stowarzyszeniu Memoriał za wnikliwe zbadanie całej sprawy. Następnie wielu posłów głośno odmówiło modlitwę.
Frekwencja wynosiła 454 posłów. Napięcie rosło. Świetnie sprawował się poseł Andrzej Duda, który wzywał posłów Platformy do głosowania za komisją śledczą, gdyż PO chwieje się posadach i nie mogą wiedzieć, gdzie się znajdą, gdy ich partia się rozpadnie. Posłowie Ruchu Palikota i SLD wyjątkowo lojalnie wspierali PiS. Poseł Iwiński nie bez racji zauważył, że rząd Tuska nad wyraz niechętnie poddaje się kontroli parlamentarnej, permanentnie unikając dłuższych debat nad pracami rządu.
Wreszcie w cyklu głosowań Sejm odrzucił wniosek PiS.
Ale tortury marszałek Kopacz trwały dalej. Widać było, że cieszy się z wyniku głosowania, w myśl przysłowia „myślał indyk o niedzieli”. Nie mogła sobie jednak pozwolić na wybuch radości, gdyż musiała pośpiesznie czytać kolejne niezliczone poprawki do ustawy, która nikogo już nie obchodziła.
Myślę, że ta nocna wielogodzinna debata była debatą kontrastów. Między podniosłą chwilą, w której uczczono pamięć pomordowanych i cierpiących, a chwilą, gdy posłowie Platformy małodusznie skazali swego premiera na rolę „Donalda T.” wyrosły lata świetlne.
Jakub Brodacki